wtorek, 6 maja 2014

Spontaniczne zmiany


Wydaje mi się, że dzisiejsza wizyta u fryzjera, której nie poprzedziłam szczególnie długim namysłem była jedną z moich lepszych decyzji w ostatnim czasie. Nie wiem, jaka długość włosów jest dla mnie najkorzystniejsza, ale sam fakt spontanicznej zmiany sprawił, że poczułam się lepiej. Nie chodzi o to, że wcześniej było mi źle, ale wielka dawka pozytywnej energii nie zaszkodzi nawet najszczęśliwszym. Ostatecznie - ładnemu we wszystkim ładnie (he he).

Poza zmianą fryzury, sprawiłam sobie dziś jeszcze inną przyjemność. Mianowicie wybrałam się na wycieczkę po warszawskich galeriach... uwaga, uwaga... nie handlowych, a sztuki. W doborowym towarzystwie obejrzałam kilka wystaw w Zachęcie i CSW. Zdjęcie na górze przedstawia mural autorstwa Moniki Zawadzki (i moją malutką osobę obok). Mogłabym spędzić wieki patrząc na plakaty Henryka Tomaszewskiego. Pełen kolorów minimalizm. Podobały mi się też kontrasty na kolażach Marthy Rosler i część ekspozycji 'A Few Grams of Red, Yellow, Blue'. 
Staram się stopniowo dokształcać i zmieniać z ignorantki w bardziej świadomego rozmówcę. Polski system edukacji nie ułatwia mi tego szczególnie, dlatego dzień wolny wykorzystuję na spacerowanie po przestrzennych, jasnych pomieszczeniach, wypełnionych obiektami, których zadaniem jest przyciągnąć uwagę, zainteresować i skłonić do chwili zastanowienia. Wszystkim zmęczonym, zapracowanym, zestresowanym bardzo polecam. Dla mnie to trochę jak ucieczka od rzeczywistości. Staram się odchodzić jak najdalej od swoich problemów, codziennych spraw i wejść na chwilę do świadomości autora, zmienić sposób myślenia. Zabawne, wcześniej nie mówiłam o tym w ten sposób, a jednak zauważyłam, że czuję się jakby zresetowana. Porównałabym to do dobrego, długiego snu. Warto zapłacić kilka złotych, za podświadomy odpoczynek.


wrócę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz