niedziela, 18 maja 2014

Smacznego


Postanowiłam podzielić się moimi kulinarnymi doznaniami z pobytu w szpitalu, niestety, nie wybieram się jeszcze do domu, ale czwarty dzień spędzony głównie w łóżku doprowadza mnie do lekkiego szaleństwa. Nie robię kompletnie nic, sporo śpię, chociaż przysięgam, nawet to może się kiedyś znudzić. Wykorzystuję ostatni dzień z moim krzywym kręgosłupem i laptop z internetem, który zostawił mi mój cudowny chłopak.



Wydaje mi się, że największą zaletą pobytu w szpitalu dziecięcym (to chyba dla mnie ostatni dzwonek) jest przemiła obsługa. Generalnie nie mam na co narzekać, mieszkam w dwuosobowej sali, z łazienką, posiłki przynoszą mi do łóżka (mimo, że na razie mogę chodzić). No właśnie, zatrzymując się przy posiłkach. Jestem tu od czwartku i mogę szczerze powiedzieć, że dziś pierwszy raz dostałam obiad, który był możliwy do zjedzenia. Prawdą jest, że jeżeli chodzi o jedzenie - jestem bardzo rozpuszczoną osobą. W domu zawsze jem coś smacznego i gdyby nie tata, który codziennie mnie dokarmiał, straciłabym przez te kilka dni ładnych pare kilo.


Starałam się popracować nad tymi zdjęciami, żeby wyglądały znośnie, ale parówka, którą najlepiej opisuje, tak popularny ostatnio hashtag 'pale', zupy smakujące jak rozpuszczona kasza i budyń z sokiem (a raczej kropelką soku) mówią same za siebie. Kuchni szpitalnej nie polecam nikomu, a zdjęcia dodaję w ramach ciekawostki i fotopamiętnika.


Postaram się napisać coś więcej tak szybko, jak tylko będę w stanie, a tymczasem planuję napchać się czekoladą i popić ja Arizoną w ramach przygotowania do zabiegu.

wrócę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz